Mojego bloga obserwują:

sobota, 14 kwietnia 2012

Cera mieszana / tłusta z niedoskonałościami - czyli jak ją pielęgnować

Hello! Jak Wam mija sobota? U nas słońce nieśmiale wychodzi zza chmur:) Może nie ma super ciepła, ale przynajmniej nie pada:)

Jak wskazuje tytuł posta, dzisiaj zajmę się cerą tłustą / mieszaną, której jestem posiadaczką. Od lat walczę z nadmiernym wydzielaniem sebum, rozszerzonymi porami i krostkami. Na szczęście idzie mi to już bardzo dobrze, ponieważ przetestowałam i wypróbowałam już masę przeróżnych specyfików, kremów, maści, żeli, itd. Spośród nich, mam już swoje ulubione, które wiem, że zawsze mi pomogą w 'trudnych dla mojej cery chwilach' :-)

MOJA CODZIENNA PIELĘGNACJA

Zacznę od tego, jakich kosmetyków używam na codzień. Kiedyś byłam przekonana, że przy tego rodzaju skórze należy używać produktów wysuszających, ściągających i na bazie alkoholu. 
NIC BARDZIEJ MYLNEGO!! 
W trakcie używania takich produktów, nasza cera się przesusza, co za tym idzie produkuje więcej sebum, powstają coraz to nowe krostki i tak w kółko. Ważnym elementem są też wizyty u dermatologa! Dziewczyny, nie leczcie się na własną rękę! Jeśli problem staje się już tak uporczywy, że nie możecie sobie z nim poradzić, pomoże Wam dobry dermatolog. W moim przypadku, pani doktor udzielała mi również porad jak właśnie dbać o taką cerę, co należy, a czego absolutnie nie należy robić.
Moja codzienna pielęgnacja wygląda następująco:



RANO przemywam twarz delikatnym micelarnym żelem do mycia twarzy BeBeauty, następnie nakładam bardzo niewielką ilość nawilżającego Cetaphilu.

WIECZOREM natomiast zmywam makijaż płynem micelarnym do skóry wrażliwej Bioderma, nakładam żel micelarny BeBeauty na szmatkę muślinową, którą testuję od paru dniu, ale już widzę, że idealne oczyszcza skórę z zanieczyszczeń. Skóra jest gładka i promienna! Następnie nakładam na twarz krem Bandi z kwasami owocowymi, którego recenzję znajdziecie TU. Za każdym razem czuję delikatne szczypanie - dla mnie to znak, że aktywne składniki preparatu działają. 
Następnie, jeśli pojawią się jakieś paskudztwa na mojej twarzy już od roku używam IZOTZIAJI. Jak dla mnie cudo za jedyne 14 zł - poleciła mi ten żel pani w aptece. Miałam już ich wiele, ale ten okazał się najskuteczniejszy. Nakładam go punktowo na krostki, bo trochę przesusza.

MASECZKI

Czasami moja cera jest przesuszona od żelu Izotziaja bądź wymaga dodatkowego oczyszczenia. Wtedy stosuję to:


 Te kapsułki po lewej stronie to DERMOGAL. Zakupiłam je w aptece za ok 20 zł. Mają świetne działanie nawilżające, częściej stosowałam je w zimie, ale max 2 razy w tygodniu, bo mogą zapychać. Buzia po nich jest gładka, a suche skórki zniwelowane. Ten preparat zawiera czystą witaminę A + E w płynnej postaci. Konsystencja jest dosyć oleista, ale twarz absolutnie nie jest po tym tłusta, tylko wyraźnie nawilżona! 
Te dwie pozostałe to przykładowe maseczki do twarzy, które stosuję 2 razy w tygodniu. Najczęściej stosuję maseczki z zieloną glinką, które dają świetny efekt matujący, antybakteryjny. Na zdjęciu widzicie maseczkę termiczną, oczyszczającą z Eveline oraz maseczkę z glinką z Yves Rocher. Obie bardzo lubię i zawsze zaopatruję się w większą ich ilość oraz stosuję w zależności od potrzeb.

PRODUKTY WSPOMAGAJĄCE

Każda z Was wie, że o naszą cerę przydałoby się dbać nie tylko z zewnątrz, ale i od wewnątrz:) 


Zawsze dbam o to, żeby każdego pojedynczego dnia stosować jakiś komplet witamin. Za zdjęciu przykładowy Vita - miner. Ostatnio stosowałam Vitamin dla kobiet z kwasem hialuronowym, również się fajnie sprawdzał. Dodatkowo, średnio co dwa dni łykam tabletkę cynku oraz kapsułkę witaminy A + E :-)

MAKIJAŻ

Jeśli chodzi o ten rodzaj cery, jesteśmy narażone na świecenie bądź błyszczenie w ciągu dnia. Przydałoby się również zakryć ewentualne niedoskonałości. Ja stosuję te produkty:


Obecnie używam zamiennie dwóch podkładów: Revlon Colorstay do skóry mieszanej i tłustej oraz Rimmel Match Perfection - podkład w żelu. Na drobne wypryski nakładam korektor w sztyfcie. Wszystko przypudruję purdem KRYOLAN ANTI SHINE - jak dla mnie rewelacja! Na zdjęciu produkt nie jest w oryginalnym opakowaniu, ponieważ zamówiłam go na Allegro jako niepełnowymiarowy produkt - 10 gr przysłano mi w woreczku.
Tak wykonany makijaż, a raczej tymi produktami sprawia, że nie mam już problemu ze świeceniem się skóry i żadne poprawki w ciągu dnia nie są mi już potrzebne!


Podsumowując, tego rodzaju pielęgnacja skóry sprawia, że jest ona gładka, promienna i oczyszczona. Baardzo rzadko pojawiają się jakiekolwiek krostki, a jeśli już to szybko sobie z nimi radzę. 

Jeśli jeszcze nie macie tych produktów, to polecam je wypróbować. A jeśli macie inne, Waszym zdaniem równie dobre albo i lepsze, to dajcie znać! :-)

Pozdrawiam i miłego dniaaaa :-)

piątek, 13 kwietnia 2012

Alterra, czyli "olejkujemy" włosy :-)

Hello! Jak Wam mija wieczór w piątek 13-tego?:) Mnie na szczęście dzisiaj pech ominął szerokim łukiem. Za bardzo nie wierzę w tą niby pechową datę, nie mniej jednak już na samą myśl o tym, ogarnia mnie jakieś przerażenie:) Wy też tak macie?? 
Poza tym, w końcu weekend! :) A jako, że dzisiaj po pracy już się uporałam z wszelakimi pracami domowymi, to od jutra błogie lenistwo:))

Dzisiaj przychodzę do Was opowiedzieć o wręcz genialnej i jak dla mnie już niezastąpionej czynności czy zabiegu OLEJOWANIA WŁOSÓW!
Po raz pierwszy usłyszałam o tym jakieś 2 miesiące temu od Ani (o czym pisałam na poprzednim blogu).
Obecnie używam dwóch rodzajów olejków i sama nie wiem, który lepszy, bo oba są świetne.



Jako pierwszy zakupiłam olejek BRZOZA I POMARAŃCZA
(po prawej stronie) w Rossmannie za 17,99 zł.

Po pierwsze konsystencja - oleista, dlatego też na początku byłam przerażona i pewna, że nawet po umyciu moje włosy będą zwykle przetłuszczone. Zamiast tego, już po pierwszym użyciu okazało się, że moje włosy są puszyste, lśniące, nie elektryzuję się, są gładziutkie i wyraźnie w lepszej kondycji! Jakież było moje zdziwienie! Po prostu jedno wielkie WOW:)

Po drugie zapach, piękny pomarańczowy - nic dodać, nic ująć!

Po trzecie stosowanie, olejek nanoszę na wilgotne włosy (ok. 2-3 łyżek) i "trzymię" go na włosach ok 3-4, czasem 5 godzin. Zauważyłam, że im dłużej, tym później moje włosy są w lepszej kondycji. Z racji tego, że nie zawsze mam te parę godzin wolne, włosy olejkuję tak 2 razy w tygodniu, przeważnie w środę i sobotę:) 
Następnie po tych kilku godzinach, myję włosy szamponem i suszę. Dodam, że odkąd stosuję tę modę pielęgnacji, już nie muszę prostować moich włosów po każdym myciu. Są ułożone, gładkie, lśnią i wyglądaja naprawdę zdrowo. 
Nawet koleżanki w pracy pytały co stosuję, że moje włosy tak pięknie wyglądają, co wyraźnie widać:))
I jeszcze jedno, zawsze w czasie deszczowej pogody, miałam problem z puszeniem się włosów. Obecnie, problem już dla mnie nie istnieje!:)


 Jako drugi zakupiłam olejek GRANAT I AWOKADO 
(po lewej stronie) w Rossmannie za ok 13 zł.

Jeśli chodzi o konsystencję i stosowanie, są identyczne jak w przypadku poprzedniego.

Zapach już oczywiście różni się od poprzedniego, jest taki słodkawy, nie mniej jednak również bardzo przyjemny.

Jedyny minus tej serii olejków z Alterry to chyba szklane opakowanie, które będąc czasem trochę tłuste, po prostu może się nam wyślizgnąć. Trzeba uważać!:)

Podsumowując, o tych olejkach i samym zabiegu olejowania włosów sporo już zostało napisane i powiedziane. I ja dorzucam swoją opinię oraz rekomendację, ponieważ oba olejki mogę polecić z czystym sumieniem i chyba zapewnić, że się nie zawiedziecie!:)

Pozdrawiam! I przyjemnego wieczorka życzę!

czwartek, 12 kwietnia 2012

BANDI Young Care - krem złuszczający na noc

Witajcie! Jak obiecałam, tak czynię :-) Dzisiaj recenzja kremu złuszczającego na noc BANDI Young Care.
Owy krem stosuję od jakiegoś roku, więc z pewnością mogę już coś konkretnego o nim powiedzieć.


Krem prezentuje się następująco w opakowaniu i bez opakowania. Zdjęcia pochodzą ze strony producenta KLIK.
Możecie tam również znaleźć wiele innych ciekawych kosmetyków, o których dziewczyny wypowiadają się bardzo pozytywnie:)

 OPAKOWANIE I POJEMNOŚĆ

Krem ma plastikowe opakowanie o pojemności 50 ml za cenę ok 40 zł. Jak widzicie na zdjęciu, krem posiada bardzo wygodną i higieniczną pompkę, którą możemy "wydozować" odpowiednią ilość produktu.

SKŁAD

 Kwas glikolowy, kwas mlekowy, kwas cytrynowy, kwas winowy 
oraz kwas jabłkowy

PRZEZNACZENIE KREMU

  Nawilżający krem eksfoliujący z kwasami AHA (5%), stymulujący odnowę komórek. Preparat delikatnie złuszcza i usuwa nagromadzone martwe komórki. Głęboko oczyszcza i zwęża pory. Nadaje skórze elastyczność, gładkość i miękkość. Już po tygodniu stosowania wygląd skóry ulega zauważalnej poprawie - niedoskonałości zmniejszone, pory zwężone, gładka skóra o wyrównanym kolorycie!

KONSYSTENCJA i ZAPACH

Krem jest koloru białego, nie rzadki, nie gęsty i genialnie pachnie owocami!

MOJA OPINIA

Jako że krem stosuję już od roku, domyślacie się, że baaardzo przypadł mi do gustu:) Uwielbiam go! Ale po kolei ...

Po pierwsze, krem stosujemy tylko i wyłącznie na noc, ponieważ cera po nim delikatnie błyszczy i na pewno nie nadaje się pod makijaż! Krem zawiera w zasadzie mieszankę kwasów, dlatego tym bardziej nie możemy stosować kremu na dzień i wystawiać jej na słońce. Rano absolutnie nie budzimy się ze świecącą skórą - wszystko w nocy ładnie się wchłania.

Po drugie, pisałam już, że mam cerę tłustą / mieszaną, czasem z niedoskonałościami, z rozszerzonymi porami. Ten krem idealnie się do niej nadaje! Zawsze jak go nakładam wieczorem na twarz, czuję delikatne szczypanie - chyba znak, że składniki aktywne kremu działają :) Rano buzia rzeczywiście wygląda na gładszą, zadbaną, a "niechciani goście" zmniejszają się bądź całkowicie znikają. Oczywiście potrzeba paru dni, aby krem w pełni zadziałał. Natomiast już po pierwszym zastosowaniu można zauważyć delikatną poprawę stanu skóry. Z czasem skóra staje się promienna, a wszelakie krostki i inne paskudztwa, przynajmniej w moim przypadku, nie pojawiają się w ogóle albo znacznie rzadziej. 

Przyznam szczerze, że dla mnie ten krem okazał się zbawienny w walce z niedoskonałościami i tłustą cerą. Za każdym razem kiedy go stosuję, a robię sobie miesięczne przerwy, widzę że skóra odżywa na nowo. 
Nie jest poszarzała, tylko gładka i oczyszczona i to widać. Myślę, że krem można również nakładać punktowo na pojedyncze wypryski, jeśli macie wrażliwą cerę. Na początku stosowania, widać delikatne złuszczanie się skóry, ale po jakimś okresie, u mnie ok 2 tygodnie, to mija. 

Zdaję sobie sprawę, że każda z nas musi sobie sama dobrać odpowiednie kosmetyki do pielęgnacji twarzy chociażby metodą prób i błędów - tak jak w moim przypadku. I nie zawsze to, co używa ktoś inny, przypadnie nam do gustu i pomoże. Ja tak właśnie "odkrywałam" i nadal "odkrywam" swoich ulubieńców, do których mam zaufanie i pewność, że zawsze mi pomogą:) 
Nie mniej jednak, uważam że krem jest wart uwagi i przetestowania, jeśli borykacie się z problemami skórnymi opisanymi wyżej:) Mi pomógł i patrząc na jego pozytywne opinie, jest więcej takich osób, które już "dodały go do swoich ulubieńców" :-))

Pozdrawiam i dajcie znać czy go miałyście bądź macie! 
A może macie podobne kremy, które Wam pomagają? Z chęcią poczytam w komentarzach i wypróbuję! A może trafią także do moich ulubieńców!:)



środa, 11 kwietnia 2012

Parę słów o ...szmatce muślinowej Liz Earle

Cześć Wam! Z racji tego, że poczyniłam ostatnio drobne zakupy, na moim blogu pojawi się kilka recenzji. Ten post może i jeszcze recenzją nie jest, ale chciałam Was zapytać moje drogie czy już takie owe "cudo" posiadacie?? "Cudo" ponieważ czytałam wiele pozytywnych opinii na Wizażu o szmatce muślinowej. 
Moją zakupiłam na Allegro za 16 zł bez przesyłki. Niestety jestem posiadaczką cery mieszanej ze skłonnością do zaskórników, krostek 
i rozszerzonych porów:( Używam peelingu, ale nie zawsze. Czasem boję się (co mi się już kilka razy zdarzyło), że "rozsieję" sobie niechciane paskudztwa na całą twarz. Szukałam innej alternatywy, żeby dobrze oczyścić twarz ...i znalazłam, mam nadzieję:)


Szmatka Liz Earle jest w 100 % bawełniana, a jej charakterystyczną cechą jest sposób "utkania". Mianowicie jakby się przyjrzeć z bliska, zauważymy, że nie jest to jednolity materiał, tylko taka "krateczka":) 
Ta, którą posiadam, jest dwuwarstwowa, na brzegach przeszyta zieloną nicią.
Poniżej zdjęcie bez opakowania, aczkolwiek nie oddaje tego jak szmatka wygląda naprawdę z bliska:( Wybaczcie.


Ale przejdźmy do rzeczy najważniejszej właściwości szmatki i zalecenia producenta. Na odwrocie opakowania w wersji anglojęzycznej producent zaleca zamoczyć szmatkę w gorącej wodzie i przetrzeć nią twarz, można również masować, żeby lepiej pozbyć się zanieczyszczeń - to zależy jaką macie cerę: jeśli wrażliwą, to nie zalecałabym mocno pocierać, bo możecie lekko podrażnić twarz. Szmatki można używać wraz z żelem, którego normalnie używacie do mycia twarzy. Po takich "zabiegach" nasza skóra powinna być dobrze oczyszczona, promienna i gładka. Myślę, że regularność używania szmatki jest tu bardzo ważna i na takie efekty zapewne będę musiała poczekać, a ile, to się dowiem z czasem:) 
Jeśli chodzi o utrzymanie szmatki w czystości, po każdym użyciu, płuczemy szmatkę i pozostawiamy do wyschnięcia. Producent pisze, 
że możemy ją prać, ale tylko z białymi rzeczami w 40 stopniach po każdych dwóch użyciach szmatki.
Narazie to, co piszę wyczytałam z owego opakowania i z rad dziewczyn na Wizażu. Będę ją regularnie testowała i po jakimś miesiącu napewno zrobię recenzję oraz opiszę co i jak:))

A Wy jesteście już w posiadaniu tej szmatki?? Jak się u Was sprawdza??

W najbliższych dniach z pewnością poruszę następujące tematy:

  • KREM BANDI YOUNG CARE Z KWASAMI OWOCOWYMI DO CERY MIESZANEJ / TŁUSTEJ Z NIEDOSKONAŁOŚCIAMI
  • 2 OLEJKI Z ALTERRY DO OLEJOWANIA WŁOSÓW, KTÓRYCH OBECNIE UŻYWAM
  • JAK DBAM O SWOJĄ SKÓRĘ MIESZANĄ, JAKICH PRODUKTÓW UŻYWAM I JAK SOBIE RADZĘ Z NIEDOSKONAŁOŚCIAMI:)
  • DROBNE ZAKUPY UBRANIOWE:)  
Jeśli jesteście zainteresowane powyższymi tematami, śledźcie mojego bloga w najbliższych dniach :-)

Pozdrawiam i do następnego :-))

wtorek, 10 kwietnia 2012

Paletka cieni do powiek SLEEK: PARAGUAYA

Hello:) Jak tam już prawie po świętach? Objedzeni? Ja wyjątkowo starałam się nie objadać:) Jakoś tak tuż przed wiosennym sezonem postanowiłam zadbać o linię:) 
Ale do rzeczy .... Zaraz przed świętami przyszła do mnie od dawna upragniona paczka z paletką cieni SLEEK, wersja PARAGUAYA. Zakupiłam ją na Allegro na tej aukcji KLIK

Na tym zdjęciu widać moją radość z otrzymanej paletki ;-) Tyle się naczytałam i naoglądałam o cieniach Sleek, że nie mogłam się doczekać, aż ją zamówię. Nie wiem jak wy, ale jak zamawiam jakiś kosmetyk na Necie i przychodzi paczka, to rozpakowując ją cieszę się jak dziecko :)


A tak prezentują się opakowanie i niezwykle żywe kolorki. Dlatego też ją wybrałam, moim zdaniem idealnie nadają się na wiosnę / lato. 



Opakowanie jest plastikowe, ale bardzo solidne i wytrzymałe. Poza tym, ma świetne przejrzyste lusterko;)


A tak prezentuje się paletka w środku:) Poniżej zdjęcie zrobione z bliska wraz z nazwami i opisem kolorów, które pochodzą ze strony, na której ją zamówiłam.


Górny rząd od lewej strony
 
- Parfait – jasny, bardzo subtelnie połyskujący beżowy róż   
- Blush – jasny, matowy róż 
- Cameo – ciemny, matowy róż
- Persian Orange- jasna, połyskliwa miedź
- Peach Gold – połyskliwy cień będący kompozycją czerwieni, różu i miedzi
- Sand Stone – jasny łososiowy mat

 Dolny rząd od lewej strony

- Bellini – typowy rozświetlacz, ze złotymi refleksami
- Redstone – matowy, w odcieniu moreli
- Persimmon – matowy, w odcieniu łososiowym
- Tangelo – matowy, intensywny i ciemny pomarańcz
- Bittersweet – matowy, o szarym odcieniu – genialny do brwi
 
- Stone – matowy, bardzo ciemny brąz 

I jak Wam się podoba?? Macie już paletkę Sleek'a? 
Jak się u Was sprawdza??

Pozdrawiam i do następnego! :-)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Świąteczne życzenia ...

Cześć Wam. Witam w niedzielny wieczór i od razu wyjaśnię, że nie napisałam tych wcześniejszych 11 postów w jeden dzień:) Przekopiowałam je z mojego poprzedniego bloga pod takim samym tytułem, tyle, że był na portalu Onet. Przeprowadziłam się na Bloggera i mam nadzieję, że mnie tu ciepło przyjmiecie:) 
A korzystając z okazji życzę zdrowych, spokojnych i wesołych Świąt Wielkanocnych i mokrego Dyngusa! :-)


*Recenzje* Odżywka Eveline 8 in 1 Total Action ORAZ Top Coat Essie

Cześć Wam! Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją 2 w 1:) Jako, że używam tych dwóch produktów jednocześnie od jakichś dobrych 2 miesięcy, postanowiłam je także zrecenzować w jednym poście.
Zapraszam!

  

*EVELINE COSMETICS*
8 W 1 TOTAL ACTION
SKONCENTROWANA ODŻYWKA
DO PAZNOKCI


Pojemność i cena:
Produkt jest w szklanej buteleczce małym kartonowym pudełku i ma pojemność 12 ml. Zakupiłam go w Rossmannie w jakiejś promocji za cenę 9,99 zł. Odżywka przypomina lakier do paznokci, gdyż ma standardowy pędzelek.

Konsystencja i kolor:
Odżywka jest koloru białego i ma kremową konsystencję
(ani rzadka ani gęsta - całkiem fajna, jak lakier do paznokci).

Charakterystyka produktu:
Skład i zastosowanie:
Skład: Butyl Acetate, Ethyl Acetate, Nirtocellulose, Phthalic Anhydride / Trimellitic Anhydride / Glycols Copolymer, Acetyl Tributyl Citrate, Isopropyl Alcohol, Aqua, Formaldehyde (2%), Acetyl Triethyl Citrate, Stearalkonium Hectorite, Adipic Acid / Fumaric Acid / Phthalic Acid/ Tricyclodecane Dimethanol Copolymer, CI77891, N-Butyl Alcohol, Citric Acid, Diamond Powder
Jeśli chodzi o skład, producent "kusi nas" szwajcarską recepturą produktu. Mnie jednak najbardziej przeraża w składzie FORMALDEHYDE - substancja rakotwórcza:/ Zapach odżywki jest znośny - w każdym bądź razie nie gorszy od zapachu jakiegokolwiek lakieru do paznokci (przynajmniej moim zdaniem). Jednak staram się ją nakładać szybko i nie wąchać zanadto ze względu na tą substancję.
Zastosowanie: Producent radzi, aby codziennie przez 4 dni nakładać jedną warstwę odżywki na paznokcie (bez zmywania poprzedniej warstwy) i po czwartym dniu zmyć całość. Czynność powtarzać przez min 2 miesiące do uzyskania "pożądanego efektu".
Samo codzienne nakładanie odżywki nie jest w żadnym stopniu uciążliwe, gdyż ta jedna warstwa bardzo szybko wysycha na paznokciach i spokojnie możemy wykonywać po tym czynności dnia codziennego:) Lakier, bo tak to chyba mogę nazwać, nie odpryskuje i nic złego się z nim przez te 4 dni nie dzieje. Z każdym kolejnym dniem odżywka daje bardzo ładny kolor na paznokciach - taki naturalny, delikatny French - bardzo lubię ten efekt. Zmywanie odżywki po tych czterech dniach również nie sprawia problemu - wszystko bardzo ładnie schodzi pod wpływem zmywacza do paznokci.

W czym tkwił mój problem z paznokciami? Czyli dlaczego w ogóle ją zakupiłam?Zacznę od początku ...
Moje paznokcie zawsze były słabe, giętkie, łamliwe i ogólnie niefajne. Jeszcze jakiś rok temu prawie w ogóle ich nie malowałam, a w kosmetyczce miałam jeden standardowy lakier - jasny naturalny szybkoschnący róż. Nigdy też ich nie zapuszczałam, ze względu na ich słaba kondycję.
Kiedy zaczęłam powiększać swoją kolekcje lakierów do paznokci, bardziej o nie dbać i zapuszczać, to się zaczęło ...:/
Paznokcie straszliwie mi się łamały, rozdwajały, kruszyły. Każdy jakikolwiek lakier schodził mi n drugi dzień płatami wraz z rozdwajającą się warstwą paznokcia - masakra. Stwierdziłam, że muszę zadziałać.
W Rossmannie zakupiłam więc tę odżywkę - jak się potem okazało moje zbawienie !!:)
Na początku przez jakieś 2 tygodnie stosowałam odżywkę zgodnie z zaleceniami producenta - 1 warstwa przez 4 dni. Ale długo nie mogłam wytrzymać beż koloru na paznokciach. Od tamtej pory do dnia dzisiejszego stosuję jej 2 warstwy jak BASE COAT pod lakier do paznokci i tu również sprawdza się super!
Po pierwsze - moje paznokcie stały się twarde, mocne, nie łamią się, nie rozdwajają, nie kruszą
Po drugie - odżywka wpływa również na trwałość lakieru na paznokciach - lakier dłużej się utrzymuje, nie odpryskuje
Po trzecie - teraz rosną mi naprawdę zdrowe i zadbane paznokcie

Moja opinia:Polecam tą odżywkę każdej dziewczynie, która ma wyżej opisane przeze mnie problemy z paznokciami. U mnie i nie tylko (opinie na forum Wizaż), odżywka sprawdziła się w stu procentach. Fakt, trzeba być cierpliwym i jakiś czas ją stosować, żeby zobaczyć efekty - ale naprawdę warto!

*ESSIE*
WYSUSZACZ I UTWARDZACZ LAKIERU
'GOOD TO GO'Pojemność i cena:
Produkt jest w szklanej buteleczce w kartonowym opakowaniu o pojemności 15 ml. Zakupiłam go na Allegro i razem z przesyłka zapłaciłam za niego ok 40 zł.

Konsystencja i kolor:
Top coat ma dosyć rzadką konsystencję, ale nie taką "leistą". Jest bezbarwny i nakładamy go na lakier za standardowego pędzelka. Ja wykorzystałam już 1/3 butelki i lakier absolutnie nie zgęstniał - jego konsystencja jest nadal taka jak była na początku.

Charakterystyka produktu:
Zadaniem tegoż top coat'u jest nie tylko to, aby nasz lakier szybciej wyschnął, ale i również utwardzenie go i przedłużenie jego trwałości na naszych paznokciach. Standardowo stosuje się jedną warstwę produktu na wcześniej już pomalowane paznokcie.

Dlaczego go zakupiłam?
Odpowiedzi są dwie:
- nie mam czasu czekać, aż lakier wyschnie całkowicie
- miałam dość wzorków mojej pościeli odbitej na paznokciach: przeżywałam ten koszmar każdego dnia gdy wstałam i znowu zauważyłam odbitą pościel - koszmar!

Moja opinia:
To mój drugi utwardzacz i jestem z niego baaardzo zadowolona! Produkt spełnia swoją rolę - przyspiesza wysuszanie lakieru i go utwardza - w zasadzie paznokcie są już gotowe po ok pół minuty, ale ja odczekuje jeszcze 10 min do pełnego utwardzenia. Top coat przedłuża również trwałość każdego lakieru - u mnie jakikolwiek lakier z nim wytrzymuje ok 5 -6 dni włącznie z myciem garnków i pracami domowymi:)
Poza tym, Essie każdemu lakierowi nadaje piękny połysk i błysk. Paznokcie wyglądają na zadbane i profesjonalnie pomalowane. Co więcej, top coat nie ściąga i nie rozpuszcza lakieru - co już mi się kiedyś zdarzało z innym top coat'em. Jednym słowem, dla mnie ideał. Polecam !

Jeśli macie jakieś pytania czy wątpliwości, to śmiało - pytajcie !! :-)
Pozdrawiam!!

Torebki - moja miłość ;-)))

Dobry wieczór! Jak sugeruje tytuł - pragnę Wam zaprezentować mój dotychczasowy zbiór torebek. Dotychczasowy, ponieważ kolekcja się wciąż powiększa:), szczególnie, że w sklepach już zauważyłam kilka cudownych modeli:)) Może i jestem "torebkoholiczką", bo ciężko mi obojętnie przejść obok sklepu z torebkami, ale każdy chyba ma jakieś "pasje", prawda? :-)

Miłego oglądania i dajcie znać co sądzicie:)))
P.S. Wy też tak bardzo bardzo lubicie torebki??:)

Mój ostatni nabytek. Zakupiłam ją na Allegro. Jest dosyć duża, można ją dać na ramię jak i do ręki - uwielbiam ją też za kolor:)

 

Tę torebkę zakupiłam bodajże w grudniu albo w styczniu - nie pamiętam:)
Jest trochę "gadżeciarska" :) Ma zamki, zameczki, suwaki i inne oryginalne dodatki:)

 

Kupiłam ją w zeszłym roku w sklepie, tzw no name:) To torebka typowo na ramię, jest duża, pojemna i ma ciekawe połączenie kolorów.


 

Tę zakupiłam ok 2 lata temu. Uwielbiam to połączenie kolorów. Można ją założyć na ramię i wziąć do ręki.

 

Nie pamiętam kiedy kupiłam tę torebkę, ale wiem gdzie - chyba w Reserved. Kolorem idealnie pasuje do moich jesienno - wiosennych botków.

 

Ta, to typowo letnia materiałowa torebka. Idealna na upały, lekka, poręczna.

 

Ta torebka jest typowo wizytowa. Kupiłam ją jako dodatek do czarnej i kremowej sukienki - idealnie pasuje z czerwonymi dodatkami (kolczyki, naszyjnik).

 

I dwie ostatnie to listonoszki na ramię. W zależności gdzie idę i co zamierzam zabrać - biorę większą lub mniejszą.


 

 

Pozdrawiam !!!

* Ulubieńcy miesiąca - MARZEC *

Ponieważ zbliża się już koniec marca i raczej na pewno nie zakupie do jego końca nic nowego, a jeśli nawet to i tak tydzień to za mało, żeby coś stało się moim ulubieńcem:) W tym miesiącu kolejnymi kosmetykami, które szczególnie polubiłam i używałam baaardzo często są:

 

Zaczynając od lewej:
1. Olejek firmy Alterra brzoza i pomarańcza za 17,99 zł. Ja używałam tego olejku tylko i wyłącznie do OLEJOWANIA WŁOSÓW. Dla mnie to po prostu cudo - sam zabieg jak i kosmetyk. Włosy staram się olejować tak 2 razy w tygodniu. Nakładam go na wilgotne włosy na około 2-3 godziny przed myciem włosów. Potem myję włosy szamponem, suszę i wow:) Włosy są niesamowicie gładkie, nie puszą się, są łatwe w układaniu i rozczesywaniu - jak dla mnie efekt genialny! Do tego, olejek bardzo ładnie pachnie, ja wyczuwam pomarańczę. Dodam, że "zabieg olejowania" poleciła mi Ania:) Link do jej bloga po lewej stronie:)
2. Lakier do włosów firmy Schwarzkopf Taft za ok 10 zł w promocji, nadający połysk. Jako że mam świra na punkcie, żeby moja grzywka była zawsze na miejscu:) Innymi słowy, jak ją rano ułożę, taka ma być przez cały dzień:) Moim wrogiem jest czapka, silne wiatry i deszcz:):) Na szczęście już nie tak bardzo wrogowie, bo rano po wyprostowaniu grzywki spryskuje ją lakierem - lekko bądź bardziej, zależy od aktualnych warunków pogodowych. Dzięki temu kosmetykowi, grzywka utrzymuje się w idealnym stanie przez cały dzień. Do tego, lakier można w dowolnej chwili rozczesać tak, że nie ma po nim śladu. Super produkt. polecam.
3. Masło do ciała firmy BeBeauty za ok 7-8 zł (Biedronkowe:)), Spa Africa. Na początku nie byłam do niego przekonana ze względu na słodki zapach i sztuczną konsystencję. Jednakże masło okazało się być bardzo przyjemne. Szybko się wchłania, dobrze nawilża skórę. Na szczęście ten zbyt słodki jak dla mnie zapach po niedługim czasie jest mniej intensywny i całkiem przyjemny. Nie mniej jednak, takie zapachy preferuję w okresie jesienno-zimowym, natomiast na wiosnę / lato potrzebuję czegoś świeżego, orzeźwiającego:)
4. Zmywacz do paznokci firmy Nailty za ok 5 zł (Biedronkowe:)) Uważam, że to najlepszy zmywacz jaki miałam o pojemności aż 200 ml. Zmywacz świetnie zmywa lakiery wszelkiego rodzaju. Mam wrażenie, że nie przesusza mi tak płytki i skórek jak inne i wystarcza na baardzo długo. Za taka cenę, czego więcej chcieć:)
5. Żel micelarny do zmywania makijażu i mycia twarzy za ok 4 zł (Biedronkowe:)) Polecają go dziewczyny na blogach i youtube - i mają rację! Za taką cenę, produkt wart zakupu. Jest delikatny, nie podrażnia, nie zapycha, ma przepiękny świeży zapach i co ważne dobrze oczyszcza twarz. Ja używam go do mycia twarzy i sprawdza się super. Po raz kolejny sprawdza się teoria, że tanie wcale nie znaczy złe:))

Jeśli chodzi o makijaż, w tym miesiącu szczególnie ulubiłam sobie klasyczny look z jasnym cieniem na powiekach, brązowa lub czarną kreską i wyrazistymi ustami. Do ożywienia moich ust i nadania im wiosennego wyrazistego koloru używałam 2 szminek i jednego błyszczyka:

 

Zaczynając od lewej:
1. Szminka firmy Avon, wersja "miniaturkowa", kolor VERY BERRY - przepiękny fiolet przełamany czerwienią. Wyrazisty i żywy kolor w sam raz na wiosnę / lato. Jeśli chodzi o trwałość, to może nie jest aż tak super, ale mi wystarcza:)
2. Szminka firmy Avon, kolor KICKED UP CORAL, ciemna wyrazista czerwień z drobinkami - uwielbiam ten kolor.
3. Błyszczyk firmy Eveline z serii Jungle Show, numer 553. Błyszczyk zakupiłam w tamtym roku, ale jakoś go nie używałam za bardzo. Teraz do niego powróciłam i pokochałam ten kolor:) Na ustach błyszczyk ma kolor wyrazistego aczkolwiek umiarkowanego ciemnego różu podchodzącego w jasny fiolet. Nadaje ustom fajny połysk i nawet długo się utrzymuje.

Jeśli chodzi o te 3 kosmetyki do ust, nie zauważyłam żeby coś złego zrobiły z moimi ustami - nie przesuszyły ich, a to może zasługa tego, że pod każdą ze szminek i błyszczyk rozsmarowuję odrobinę Carmex'u i takie połączenie fajnie się u mnie sprawdza:)

Miałyście już może te produkty?? Jakie są Wasze opinie na ich temat?? Jak zwykle, proszę o komentowanie :) Pozdrawiam i do następnego! :-)

Moja "biżuteryjna" kolekcja

Witam ponownie :) Kolejny post będzie dotyczył mojej małej kolekcji biżuterii - po części sztuczna, po części srebrna bądź posrebrzana /pozłacana. Typowo złotej nie posiadam, bo (może się to wydawać dziwne:)) nie za bardzo w takiej owej gustuje. Złotą mam tylko albo aż obrączkę, ale to i tak jeszcze białe złoto:)
Moje błyskotki podzieliłam na 4 części.

Pierwsza z nich to kolczyki, tzw "wkrętki".

 
Jak widzicie, nie ma tego zbyt dużo, ale kolekcję powiększam na bieżąco w zależności od moich aktualnych upodobań kolorystycznych:) Wkrętki najczęściej noszę w zimie, bo są małe i wygodne i nie "zaczepiają" się o czapkę, szaliki, golfy, swetry, itd oraz w letnie bardzo upalne dni, bo są poręczne i nie "plączą" mi się niepotrzebnie. Część z nich jest z H & M, część ze świątecznej kolekcji Avon'u, a pozostałe zakupione w sklepach ze sztuczną biżuterią.

Kolejna kolekcją, to kolczyki tzw "wiszące".
 

Jako, że jestem wielbicielką koloru czerwonego, najchętniej noszę te drugie (od lewej strony). Tego rodzaju kolczyki najczęściej ubieram właśnie wiosną i latem, gdyż dodają uroku i charakteru moim ubraniom oraz co najważniejsze, są znacznie bardziej widoczne, w przeciwieństwie do tych "wkręcanych".

Kolejna kolekcja to bransoletki:

 
Nie mam ich oszałamiająco dużo, aczkolwiek też nie zawsze je noszę. To zależy od tego w co jestem ubrana i jakie kolczyki wybieram - nie lubię się "obwiesić jak choinka":) Jeśli chodzi o biżuterię, preferuję umiar. Kieruję się zasadą, że jeśli zakładam wiszące, dosyć odznaczające się / błyszczące kolczyki i delikatny naszyjnik, to rezygnuję z bransoletki. Najczęściej noszę je latem i wiosną.

Ostatnia kolekcja to korale:


I w tym przypadku możecie zauważyć, że najwięcej mam tych czerwonych:) Ten rodzaj "biżuterii" zakładam właściwie tylko w zimie do swetrów, sweterków, ciepłych golfów jako barwny dodatek. Na lato i wiosnę są zbyt "ciężkie". Latem preferuję "wygodne" w noszeniu i delikatne łańcuszki, które zwiewnym strojom dodają uroku i kobiecości :))
A Wam jak się podoba moja kolekcja??

Lakiery Golden Rose with protein - miłe zaskoczenie :-)

Witam Was w piątkowy wieczór:)
Postanowiłam koniecznie opisać i przedstawić lakiery, które mnie ostatnio bardzo pozytywnie zaskoczyły - mowa tu o lakierach firmy Golden Rose. Wiem, wiem na Youtube, forum Wizaż już mnóstwo zostało o tym powiedziane i napisane, ale postanowiłam
i ja dorzucić swoje zdanie:)

Na razie posiadam tylko 2 kolorki, które baaardzo mi się spodobały - są takie jak lubię: żywe, nasycone takie wiosenne:) Uwielbiam je!
A oto jak się prezentują:

 

Jeśli chodzi o tą czerwień, to numer 276 i mam go na paznokciach na moim zdjęciu profilowym w górnym prawym rogu. Ten przepiękny fiolet, natomiast, to moja ostatnia zdobycz o numerze 331 i na paznokciach prezentuje się tak:

 

Małe podsumowanie ...

Kolory
Piękne, nasycone. Można naprawdę znaleźć przepiękne odcienie - wystarczy poszukać w osiedlowych drogeriach (tam je zakupiłam).
Cena i pojemność
Jak dla mnie baaardzo niewielka. W obu przypadkach, za buteleczkę o pojemności 12,5 ml zapłaciłam ok 5 zł :) Dowód na to, że tanie wcale nie znaczy złe czy gorsze.
Konsystencja
Uwielbiam je za to, że świetnie się je nakłada dzięki kremowej konsystencji - bez smug, zacieków. Do pełnego pokrycia paznokcia potrzeba 2 warstwy (przynajmniej u mnie). Pędzelek bardzo ułatwia aplikację - niezbyt duży, miękki i "sprężysty" - naprawdę fajnie współpracuje w trakcie malowania.
Trwałość
I tu jestem w szoku - u mnie lakier z bazą w formie 1 warstwy odżywki Eveline "8 in 1"
 i z 1 warstwą top coat'u Essie "Good to Go" wytrzymuje, bez kitu:)), 5 - 6 dni z baaardzo drobnymi otarciami na końcówkach. Jeśli chodzi o wysychanie lakieru, sam schnie dosyć długo (nie sprawdzałam dokładnego czasu, bo z moim top coat'em to kwestia minuty).
Kolekcję owych lakierów z pewnością będę powiększała o nowe, wiosenne i letnie kolory
 i Wam je również baaardzo serdecznie polecam.
Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam. Może chciałybyście, aby zrecenzowała jakiś kosmetyk dla Was?? Zapraszam do komentowania :-) Czy ktoś tu w ogóle jest i to czyta?? :) Dajcie znać co o tym sądzicie:) Pozdrawiam!

Kawa inaczej, czyli mój sposób na poranne "dobudzenie" :-)

Cześć Wam! Znalazłam dzisiaj trochę czasu na napisanie krótkiej notki:-) Jak widzicie, temat trochę różni się od pozostałych przez mnie zamieszczanych i jest tego powód. Na blogach, na które często zaglądam i "poczytuje" zrobiło się tak jakoś kulinarnie:-) Więc i ja postanowiłam dorzucić jakiś mój pomysł, na kawę ...
Ostatnimi czasy, pogoda mnie po prostu dobija! Jest paskudnie, deszczowo, zimno i ogólnie tak jakoś sennie i ponuro. Bardziej mi to przypomina późną jesień aniżeli zapowiedź wiosny. Ale do rzeczy:-)
Aby sobie trochę poprawić nastrój, a przede wszystkim dobudzić, proponuję Wam niezwykle pyszną i ciekawą kawę
LATTE MACCHIATO


A oto od czego zacząć ...
Na początek, przygotowujemy "sprzęt" ;-)
1. Takie wysokie szklanki zakupiłam w Pepco. Za jedną sztukę o pojemności 250ml zapłaciłam 4,99 zł. Możecie też oczywiście użyć zwykłych szklanek - ja takich używałam na początku i w niczym to nie ujmowało ani smaku ani wyglądu tej kawki:)

 

2. Następnie, mały mikserek do spienienia mleka. Ja zakupiłam taki w Kauflandzie za cenę 14,99 zł (cena bez dwóch baterii paluszków, które są niezbędne do działania;)) Mikserek bardzo dobrze się sprawdza - jest poręczny, bezpieczny w użyciu i ma naprawdę szybkie obroty: jak za taką cenę, super. Na początku oczywiście używałam zwykłej trzepaczki i efekt też był fajny.

 

Co potrzebujemy??

1. ok 1/3 szklanki mleka + niewielki garnuszek do jego podgrzania
2. pół łyżeczki cukru
3. ok 1/2 szklanki już zrobionej kawy - rozpuszczalna bądź zwykła (ale bez fusów:)), jaką wolicie i pijecie

Ilość mleka i kawy zależy od tego czy chcecie, aby kawa latte była bardziej "mleczna" czy "kawowa".

Jak ją wykonać??

1. Najpierw robimy kawę, żeby trochę przestygła i nie była wrząca , bo może nam potem zepsuć piankę:)
2. Następnie podgrzewamy odpowiednią ilość mleka tak, aby nie było zbyt zimne, ale nie gorące (ja zawsze próbuję łyżeczką)
3. Mleko wlewamy do szklanki i dodajemy ok pół łyżeczki cukru
(kto ile woli - jeśli lubicie słodką kawę dodajecie więcej, a jeśli nie, to dodajecie mniej:))
4. Mikserkiem lub trzepaczką ubijamy mleko w szklance, aż do uzyskania pianki (ja ubijam ok 1 min - im dłużej, tym pianka jest gęstsza i lepiej się utrzymuje)
5. Do tak przygotowanego spienionego mleka delikatnie, po obrzeżach szklanki wlewamy kawę, aż do momentu "wypłynięcia" pianki na górę:)

A końcowy efekt prezentuje się następująco ...

 

Aby kawa wyglądała bardziej "elegancko" i "reprezentacyjnie", można posypać wierzch (piankę) odrobiną startej czekolady.

Same przyznajcie, że kawa wygląda bardzo zachęcająco
i smacznie :-) Czas, który poświęcam na jej wykonanie to ok 10 min - być może wydaje się dużo, ale efekt murowany. Można nią pozytywnie zaskoczyć rodzinę czy przyjaciół :-)
Naprawdę wszystkich zachęcam do jej wypróbowania, szczególnie, że wszystkie "składniki" na pewno znajdziecie
w swojej kuchni :-) Dajcie znać jak Wam się podoba przepis,
czy go wypróbowałyście i jakie wrażenia :)

P.S. Zachęcam do komentowania, to nic nie kosztuje, a ja bardzo chciałabym poczytać Wasze opinie i komentarze na temat tego, co publikuje :-)
Pozdrawiam i miłego wieczorka ...

Niezbyt udane zakupy ...

Cześć Wam! Witam w nowym tygodniu, po udanym weekendzie:) Odpoczęłam i naładowałam akumulatory na kolejny, zapewne męczący tydzień. Co mnie ostatnio wkurzyło? Zakupy ... na szczęście niewielkie, bo wręcz nienawidzę wyrzucać pieniędzy w błoto. Przed każdym zakupem staram się przeglądać forum Wizaż i czytać opinie.
A tu mi się takie buble trafiły ....

  

Zacznę od tej przyjemniejszej części: lakier firmy MayBe numer 09. Lakier ma kolor delikatnego różu, posiada niewielkie drobinki. Konsystencja fajna, kremowa; do pokrycia płytki paznokcia potrzeba min 2 warstwy - z każdą kolejna kolor jest intensywniejszy. Lakier daje piękny prawie naturalny, lekko różowawy efekt. Myślę, że będzie się idealnie nadawał do frencha. Za pojemność 12,5 ml zapłaciłam niewiele ponad 4 zł. Jeśli chodzi o trwałość - u mnie wytrzymał 3-4 dni z top coat'em Essie "Good to Go" oraz z base coat'em w formie odżywki Eveline (za niedługo zrobię recenzję).Teraz czas na buble ...1. Paletka cieni do powiek firmy Golden Rose numer 105 za cenę 14,99 zł. Kolory od jasnego różu / fioletu po błękit do ciemnego fioletu. Do zakupu paletki zachęciły mnie kolory - takie żywe, wiosenne ...i tylko tyle ...OPAKOWANIE: plastikowe, trochę tandetne, aczkolwiek wydaje się być solidne i masywneKOLORY: wydają się być takie żywe, nasycone, a w rzeczywistości - BARDZO mało napigmentowane! Można nakładać i nakładać i nakładać, a efekt bardzo marny! W zasadzie po nałożeniu którejś już z kolei warstwy, wszystkie przybierają ten sam kolor - po prostu fiolet. Porażka ...TRWAŁOŚĆ: można się domyślać, że skoro kiepsko z pigmentacją to i o trwałość będzie trudno. Bingo! Cienie paskudnie się osypują w trakcie nakładania pędzelkami (próbowałam różnych pędzli i metod nakładania). A z powiek, z bazą, znikają, tak dobrze czytacie ZNIKAJĄ, po paru godzinach. Bledną, bledną, aż w końcu ich nie ma.
Jedna wielka masakra! Jeśli macie do wyboru inne, jakiekolwiek cienie, bierzcie tamte, NIE OWE PRZEZE MNIE  TU TERAZ WSPOMNIANE
.2. Baza pod cienie do powiek firmy Revlon z serii Vital Radiance za cenę 19,99 zł.Pomyślałam, że skoro ich podkład jest genialny, baza też musi! Niekoniecznie ... OPAKOWANIE: mały, plastikowy słoiczek o pojemności 10 gKONSYSTENCJA: kremowa, ciemny brąz, bezdrobinkowa. w trakcie rozsmarowywania jakaś rzadka i trzeba poczekać, aż wyschnie (do 1 minuty) - zalecenie producenta. TRWAŁOŚĆ: fakt, po nałożeniu powieka jest wygładzona i taka aksamitna po jej wyschnięciu. Ale po pierwsze, baza nie sprawia, że cienie maja intensywniejszy kolor. A po drugie, trwałość do 3-4 godzin - moja ostatnia baza Joko Virtual znacznie lepiej sobie radziła i wzmacniała intensywność cieni na powiekach. Nic ciekawego i na pewno bym jej nikomu nie poleciła. Bez rewelacji!
Znacie może te kosmetyki?? Czy macie jakieś opinie na ich temat?? Jeśli tak, proszę dajcie znać, czy to tylko tak u mnie się nie sprawdziły czy ogólnie ...?Pozdrawiam i do następnego :-)

* Ulubieńcy miesiąca - LUTY *

Witam ponownie:) Jak mówiłam (względnie pisałam;)) - nadrabiam zaległości. Tym razem zapraszam Was na post, który jest już tradycją filmików youtub'owych - ulubione kosmetyki ubiegłego miesiąca:) Jeśli jesteście zainteresowani, to zapraszam do lektury :-)
Jako że mamy początek marca, opowiem Wam o kosmetykach, które najczęściej i z największą przyjemnością stosowałam w lutym. Podzieliłam je na dwie grupy:
pielęgnacja i makijaż bądź też potocznie zwana "kolorówka".

Ulubione kosmetyki do pielęgnacji


Jeśli chodzi o twarz, przez ostatnie 1,5 tygodnia lutego stosowałam płyn micelarny Bioderma. Nie będę się tu zbytnio o nim rozpisywać, ponieważ każda z Was napewno go zna bądź o nim wiele dobrego słyszała. I rzeczywiście, płyn jest łagodny, a zarazem skuteczny: świetnie zmywa makijaż, nie podrażnia, nie wysusza i co najważniejsze nie szczypią mnie po nim oczy! Na szczęście mam jeszcze drugą butelkę w zapasie i mam nadzieję, że będzie mi długo służył:)
Następnie, peeling morelowy z firmy Soraya - jak dla mnie lepszego nie ma. Stosuję go już od jakiegoś pół roku i chyba co miesiąc będzie moim ulubieńcem:) To moje (nadal) pierwsze opakowanie, a stosuję go średnio 1-2 razy w tygodniu (zależy od stanu skóry). Kosztował ok 12 zł bodajże. Drobinki może nie są zbyt duże, ale jest ich bardzo dużo przez co jest bardzo skuteczny. Po jego użyciu, twarz jest gładziutka, promienna, a przy regularnym stosowaniu - mam wrażenie, że przebarwienia stały się bledsze, a cera jest taka "ożywiona". Naprawdę polecam. Zresztą sama go kupiłam pod wpływem baaardzo pozytywnych opinii dziewczyn z forum Wizaż.
Pozostałe dwa kosmetyki, to pielęgnacja dłoni i stóp. Jeśli chodzi o dłonie, u mnie zdecydowanym KWC (Kosmetyk Wszech Czasów - terminologia zapożyczona z forum Wizaż:)) jest krem z Garniera do skóry bardzo suchej (ok 8 zł, a w cenie promocyjnej już za ok 6 zł). Krem ma bardzo gęstą konsystencję i wystarczy już mała kropla, aby pokryć skórę dłoni. Krem dosyć szybko się wchłania i pozostawia taką "ochronną warstwę" przez co dłonie nam się nie przesuszają. Jest również dosyć wydajny - taka tubka 100 ml wystarcz mi na ok 2 miesiące. Stosowany regularnie naprawdę odbuduje przesuszoną skórę dłoni i będzie ją dłuugo ochraniał. Używam go już od jakichś 2 lat i zauważyłam znaczną poprawę skóry - dłonie są gładkie, mniej podatne na zniszczenia, otarcia. Również gorąco polecam!
Ostatni kosmetyk pielęgnacyjny to intensywnie nawilżający balsam do stóp No 36 - zakupiony jakieś 2 miesiące temu w Rossmannie za ok 4-5 zł. Potrzebowałam czegoś do odbudowy skóry, ponieważ była szorstka i nieprzyjemna w dotyku. Ten krem to strzał w dychę! Niedrogi, wydajny i naprawdę pomógł. W każdy wieczór, po kąpieli, stosuję tarkę do stóp, następnie wcieram ten krem, zakładam grube bawełniane skarpety i idę spać:) Już po tygodniu zauważyłam poprawę - skóra w końcu stała się gładka i nawilżona:)

Ulubione kosmetyki do makijażu

 
 
W lutym, do makijażu używałam przeważnie tych kosmetyków. Podkład Match Perfection już opisywałam (recenzję znajdziecie na dole strony) - z każdym dniem przekonuję się, że to naprawdę dobry podkład i zdania nie zmieniam! Jeśli chodzi o korektor - od dłuższego czasu, nie tylko w lutym, używam mineralnego korektora z Bell. Stosuję go pod oczy, ponieważ świetnie rozświetla tamte okolice (zakrywa cienie pod oczami, sprawia, że mam takie "świeże spojrzenie":)) Kosztuje ok 10 zł w tutejszej drogerii. Następnie, róż z którym się nie rozstaję od roku - to już moje drugie opakowanie: róż z jedwabiem i witaminą E z firmy Wibo. Kolor nr 6 (bardzo delikatny i naturalny, nie można sobie nim zrobić krzywdy - taki dziewczęcy kolor) zakupiony w Rossmannie za ok 5 - 6 zł.
Cień do powiek z Vipery - przepraszam, bo może niezbyt dobrze widzicie kolor, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że to ciemny granat, nr 89. Kolor jest bardzo intensywny i w ubiegłym miesiącu bardzo często stosowałam go do wykonania smokey eyes. Z bazą pod cienie utrzymuje się praktycznie większość dnia, nie osypuje się, nie waży. Polecam cienie z tej serii. Kolejna rzecz to usta - lubię gdy są wyraźnie zaznaczone aczkolwiek nie zawsze i wszędzie można poszaleć z kolorem :-) Ja natomiast stosowałam 2 pomadki do ust z firmy Avon: a) od lewej - seria KICKED UP kolor CORAL, b) od prawej (ta malutka) - kolor VERY BERRY, seria "miniaturkowa". Obie pomadki bardzo mi przypadły do gustu, są kremowe, nie ważą się na ustach i mają piękne wyraziste kolory. Ostatnia pomadka to firma Vipera z serii JUST LIPS kolor 2. Efekt na ustach bardzo naturalny, lekko bądź więcej różowawy (w zależności ile jej nałożymy).
Najlepsze zostawiłam na koniec - tusz do rzęs firmy L'oreal Million Lashes. Ja jestem poprostu zakochana w tym tuszu do rzęs i chyba nigdy go już nie opuszczę. To, co on robi z moimi rzęsami to coś niesamowitego! Dodam, że moje naturalne rzęsy są dosyć krótkie i niezbyt gęste. Tym tuszem wyczarowuje firankę mnóstwa rzęs długich i podkręconych! Wiem, że jedni ten tusz uwielbiają (jak ja:)), inni nienawidzą. To mój ulubieniec z miesiąca na miesiąc, bo używam go już od ok 1-1.5 roku i nadal jestem nim zachwycona. Nie znalazłam do tej pory lepszego (o ile taki owy jest?). U mnie utrzymuje się na rzęsach cały dzień, nie osypuje się, nie wysycha w opakowaniu, które wystarcza mi na ok 2 - 2.5 miesiąca. Można nim "wymalować" delikatny makijaż dzienny, ale i uzyskać super wieczorowy efekt. Polecam!! A jakie są Wasze opinie na temat tych kosmetyków?

P. S. Może macie jakieś pytania dotyczące tych lub niżej opisanych produktów? Może macie jakieś propozycje recenzji czy tematów, na które chciałybyście się coś dowiedzieć?? Z chęcią przygotuję coś nowego / innego niż dotychczas.
Pozdrawiam serdecznie i piszcie w komentarzach o czym chciałybyście poczytać :-)

Mini haul zakupowy :-)

 Witam Was bardzo serdecznie w sobotni wieczór! :-) W końcu znalazłam trochę czasu, żeby nadrobić zaległości z całego tygodnia. Praca mnie często za bardzo pochłania i już na nic innego nie mam czasu - life is so brutal, isn't it? :)
Znalazłam czas nie tylko na bloga, ale i również na małe zakupy:) Odwiedziłam wczoraj tutejszą drogerię i ...Biedronkę:) Zobaczcie co kupiłam i zamierzam testować:
 

Kupiłam pierwszy w mojej kolekcji lakier Golden Rose. Jak widzicie "na górze" kolor czerwony, numer 276. Jako że uwielbiam ten kolor i czuję się w nim jak ryba w wodzie, nie mogłam przejść obojętnie:) Już wczoraj pomalowałam nim paznokcie używając pozostałych dwóch produktów, które widzicie na zdjęciu. Jako bazy użyłam odżywki Eveline 8 w 1 Total Action: stosuję ją od dwóch tygodni jak narazie, ponieważ moje paznokcie były w strasznym stanie, rozdwajanie, łamanie, itd. Nie wiem czy to nie za wcześnie aby coś o niej powiedzieć, ale od jej używania mam trochę twardsze paznokcie i takie zdrowsze. Nie zauważyłam, żeby coś złego się z nimi działo. Po ok miesiącu stosowania, napiszę jego dokładną recenzję. Następnie położyłam 3 warstwy lakieru dla zintensyfikowania koloru: Lakier jest fajny, kremowy, super się nim maluje paznokcie, pędzelek ma standardowy. Jako top coat'u użyłam wysuszacza lakieru firmy Essie: jak narazie najlepszy wysuszacz jaki miałam. Kupiłam go na Allegro i z przesyłką zapłaciłam ok 40 zł. Podsumowując, po sprzątaniu, zmywaniu garnków i wszelakich pracach domowych:) paznokcie są w idealnym stanie, końcówki nie są starte, a kolor piękny! Zresztą zobaczcie na zdjęciu po prawej stronie:) Jak dla mnie czerwień idealna, nie za jasna nie za ciemna.
Następnie odwiedziłam Biedronkę i oto co zakupiłam:)

  


 Odżywcze masło do ciała za cenę 7,99 zł oraz tak wychwalany na youtube żel micelarny do mycia i demakijażu za 4,49 zł:)  Jeśli chodzi o żel, używam go od wczoraj i jestem jak narazie zadowolona: konsystencja gęsta, zapach bardzo delikatny i przyjemny i naprawdę fajnie zmywa twarz. Jak za tą cenę - SUPER. Masła do ciała jeszcze nie używałam, zaledwie otwarłam opakowanie, żeby powąchać:)

 

 Jak widzicie, konsystencja dosyć gęsta, budyniowata, ale zapach ... niby jakieś Spa Africa, ale kurcze jakieś to sztuczne jest trochę i czego nienawidzę  - zapach słodki! Nie wiem, może jak się  posmaruję to jeszcze się nim zachwycę, ale narazie mam mieszane uczucia ...
A z tego zakupu jestem najbardziej zadowolona! Specjalnie wstąpiłam do Rossmanna właśnie po to:

 
 

Przeczytawszy posty Ani (link po lewej stronie) o olejowaniu włosów, postanowiłam też się za to zabrać:) Za cenę 17,99 zł kupiłam olejek do ciała z Alterry, który zawiera: olejek limetkowy, olej z pestek moreli, olej z awokado, oliwa z oliwek, olej z jojoby, olej z orzechów makadamia, olej z pestek winogron i olej z miąższu rokitnika - szaleństwo, tyle tego:) Jeszcze się na tym super nie znam, ale jak na moje oko - skład bardzo bogaty.
Zgodnie z radą Ani, w wilgotne włosy wtarłam ok 2 łyżek olejku i odczekałam ok 4 godzin. Następnie spłukałam i umyłam włosy. Dzisiaj mam gładkie, puszyste włosy, wyglądają na takie zdrowe. Efekt naprawdę mi się podoba i to jeszcze jeden "zabieg", który zamierzam robić regularnie:)
Dziękuję Aniu za rady i napewno jeszcze z nich skorzystam nie raz:)
Ostatnia rzecz to sztuczne rzęsy:) Zabierałam się za ich kupno chyba z pół roku:) Zakupiłam je w celu wzmocnienia efektu makijażu oka na jakieś specjalne wyjścia.
 
 
 

Oczywiście jak to ja, nie mogłam się doczekać i próbowałam je dokleić już dzisiaj, właśnie próbowałam .... Macie może jakieś doświadczenia ze sztucznymi rzęsami??? Niestety nie chciały mi się przykleić i są trochę sztywne, tak mi się wydaje. Może to wina kleju, nie wiem. Mam do Was pytanie: czy macie może jakieś sprawdzone firmy produkujące sztuczne rzęsy?? Poradźcie mi coś, jeśli możecie, bo jeszcze nie mam "wiedzy" na ten temat :-))

Mój hit wśród maseczek do twarzy - Bielenda Professional: Maska algowa z kwasem hialuronowym

Bardzo lubię stosować maseczki do twarzy w zależności od potrzeb skóry: oczyszczające, nawilżające, regenerujące, rozjaśniające, dłuuugo by wymieniać :-) Ale jest jedna maska, której jestem w 100 % wierna i gdy tylko się skończy, zamawiam nowe opakowanie. Mowa tu (jak w tytule postu) o masce algowej z firmy Bielenda.

  


 Pojemność i cena:
Maskę kupuje na Allegro i razem z przesyłkę płacę około 50 zł. Opakowanie posiada 190 g proszku o różnej barwie, która zależy od rodzaju maski. Moje ostatnia maska algowa była ze spiruliną i miała jasno zieloną barwę. A obecnie posiadam maskę algową z kwasem hialuronowym i proszek jest koloru białego.
Taka pojemność wystarcza nam na wykonanie 10 zabiegów z użyciem tej maski.Składniki aktywne:
Kwas hialuronowy - wygładza, zapewnia skórze właściwy poziom nawilżenia, zabezpiecza ją przed utratą elastyczności
Alginat - ekstrakt z alg brunatnych bogaty w aminokwasy, witaminy i mikro- oraz makroelementy.
Stosowanie:
Wmasować serum (ja kupuję w Rossmannie takie kapsułki / rybki z formy Rival de Loop. Są różne rodzaje do wyboru - ja obecnie posiadam takie z koenzymem Q10, odmładzające. Za 7 takich kapsułek płacę ok 10-15 zł za blister). Następnie, mieszamy 2,5 miarki proszku z 3 miarkami zimnej wody mineralnej (niegazowanej oczywiście:)). Mieszamy plastikową szpatułką (nie metalową!) do uzyskania gładkiej masy. Tak otrzymaną maskę nakładam na całą twarz z użyciem pędzla języczkowego. Producent zaleca aby nakładać również maskę na oczy, usta i zostawić tylko wolne otwory nosowe. Maska po kilku minutach tężeje, a po 20 minutach ściągamy ją z twarzy w całości.
Po tej czynności, przecieram twarz płatkiem nasączonym płynem micelarnym, wcieram swój ulubiony krem i rano budzę się z gładką i promienną buzią:)Moja opinia:
Uwielbiam tą maskę!! Gdy tylko mam wolny wieczór to postanawiam sobie zrobić "domowe spa" właśnie z użyciem tej maski. Fakt, te wszystkie czynności trochę trwają: odpowiednie przygotowanie twarzy do zabiegu, demakijaż, oczyszczenie, nałożenie serum z kapsułki, zrobienie maski i nałożenie, ale wierzcie mi efekty po takim zabiegu są naprawdę warte zachodu! Maska ma dosyć silne działanie wygładzające, a efekty (przynajmniej u mnie) utrzymują się do kilku dni po zabiegu. Skóra jest widocznie nawilżona, jędrna, gładka i elastyczna. Maskę robię raz w tygodniu z racji, że wystarcza tylko na 10 zabiegów, a koszt takiego pudełka nie jest jak dla mnie mały. Nie wiem czy maska jest gdzieś dostępna w drogeriach czy aptekach, ale chyba nie. Przynajmniej ja jej nigdzie nie widziałam. Na pewno jest dostępna na allegro i tam się w nią zaopatruję. Jeśli chodzi o zapach maski po nałożeniu, to jest lekko wyczuwalny jakiś zapach, zapewne alg. Natomiast nie jest to jakaś "nachalna woń":)
Podsumowując, cały ten zabieg jest trochę czasochłonny, dlatego musicie sobie zarezerwować wolny wieczór przynajmniej raz w tygodniu. Ale moim zdaniem zdecydowanie warto! Efekty są naprawdę fajne, a nasza skóra z pewnością wielee zyskuje na tym zabiegu. Serdecznie polecam i jeśli macie jakieś pytania, to śmiało:
don't be ashamed! :-))

Witam Was bardzo serdecznie! :-)

Hello! Jak wskazuje tytuł, z dniem dzisiejszym rozpoczynam "blogową działalność" i z ogromną przyjemnością dołączam do grona blogowiczów:-)Uroda, jej pielęgnacja, kosmetyki i make-up - tematy rzeczywiście powszechne i już pewnie czytałyście / czytacie mnóstwo takich blogów. Jednakże w końcu (po długim okresie zastanawiania się:) postanowiłam i ja założyć bloga i dzielić się z Wami moją "wiedzą" na powyższe tematy. Można powiedzieć, że jestem samoukiem - bardzo interesuję się kosmetyką i wizażem, jednakże nie jestem profesjonalistką, a na co dzień zajmuję się zupełnie czymś innym:-) "Kosmetyczną i wizażową wiedzę" czerpię z artykułów, blogów, oraz youtub'owych filmików. Bardzo chcę się również podzielić z Wami moimi opiniami na temat kosmetyków, ale będzie mi bardzo miło jeśli również się czasem wypowiecie w tej kwestii:-) 
Życzcie mi powodzenia i mocno trzymajcie kciuki! :-)